Chyba żadne studia nie dają tyle swobody co studia w USA. Pierwsze dwa lata eksperymentujesz z przedmiotami ucząc się chociażby kosmologii, języka yoruba, czy jazzu. Dopiero gdy spróbujesz wszystkiego czego chciałeś, wybierasz kierunek.
Wykładowcy mają bardzo luźne relacje ze studentami. Zawsze znajdą czas, żeby odpowiedzieć na Twoje pytanie. Nawet jeśli są laureatami Nagrody Nobla jak Robert Schiller z Yale, czy Frances Arnold z California Institute of Technology. Możesz przysłużyć się do ich badań pracując jako researcher assistant i spokojnie zarabiać 500$ tygodniowo. Całkowicie wystarczy to na utrzymanie, ale jakby było Ci mało, to najlepsze uczelnie oferują pełne finansowanie, a więc studia w USA mogą być tańsze niż w Polsce. Jeśli jesteś typem podróżnika, zaaplikuj na jedno z licznych stypendiów podróżniczych i spędzaj średnio 106 dni w roku w podróży jak Jakub Madej, współzałożyciel Laugnity podczas swoich studiów na Yale. Uprzyjemnią to Twoi nowi znajomi z całego świata, bo studiując w USA wtopisz się w międzynarodowe środowisko (na Yale uczą się osoby z aż 118 krajów).
Po studiach bezproblemowo znajdziesz wysokopłatną pracę w USA (przeciętna płaca w rok po ukończeniu studiów to 50390$ rocznie), a gdziekolwiek indziej będziesz traktowany jako wschodząca gwiazda swojego zawodu ze świetnym angielskim (żaden kurs językowy nie jest tak dobry jak to).