Dlaczego wybrałam SGH?
Nie do końca wiem, dlaczego wybrałam właśnie SGH. To nie była decyzja, którą podjęłam, tylko po prostu jakoś tak wyszło. Wszystko wskazywało na to, że to jest uczelnia, do której pasuje. Od dawna interesowałam się przedsiębiorczością, prowadzeniem biznesu, zarządzaniem projektami itp. To był po prostu oczywisty wybór.
Poza tym na tamten moment była to najlepsza polska uczelnia ekonomiczna, która zdawała się dawać niesamowite perspektywy na rozwój kariery, a wiedziałam, że nie chcę wyjeżdżać za granicę (ani nawet z Warszawy), więc to było moje crème de la crème.
Czym wyróżnia się SGH na tle innych polskich uczelni?
Jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego można się zorientować, że SGH nie jest „normalną” uczelnią.
Po pierwsze na pierwszym roku nie ma kierunków (każdy student wybiera go pod koniec pierwszego roku, a sam kierunek oficjalnie otwiera się z rozpoczęciem drugiego roku studiów), nie ma też grup zajęciowych – na każdym kolejnym przedmiocie spotyka się dziesiątki nowych, w większości nieznajomych, twarzy.
Co więcej, każdy sam decyduje o swoim planie i ilości zajęć w semestrze, wybiera swoich preferowanych wykładowców. Oznacza to, że studenci SGH mają niemal pełną dowolność w decyzji, ile czasu chcą poświęcić w każdym semestrze na studiowanie i naukę akademicką, a ile na inne zajęcia, np. pracę zawodową, rozwijanie swoich zainteresowań czy działalność w uczelnianych organizacjach.
To ostatnie jest kolejną cechą charakterystyczną Wielkiej Różowej. Mnóstwo kół naukowych i organizacji studenckich, które oferują pełen wachlarz możliwości rozwoju dla każdego to podstawa sukcesu tej uczelni, a właściwie sukcesu studentów tej uczelni. Na żadnych zajęciach nie ma szans posiąść takiej wiedzy, umiejętności i nawiązać znajomości, jak dzięki zaangażowaniu się w projekty studenckie. Kół, organizacji i projektów jest tak wiele, że starczyłoby dla każdego studenta – konferencje, szkolenia, warsztaty, wymiany międzynarodowe, inspirujące spotkania, programy mentoringowe, targi pracy i wiele innych.
Oczekiwania vs. rzeczywistość
A właściwie „moje wyobrażenie o moich oczekiwaniach vs. rzeczywistość”, bo szczerze mówiąc, idąc na tę uczelnię nie miałam żadnych oczekiwań. Wiedziałam, że pójdę tam tak czy inaczej, więc to nie miało znaczenia.
Z perspektywy czasu jednak jestem w stanie powiedzieć, że na pewno poziom nauczania jest niższy od tego, czego można by oczekiwać od uczelni powszechnie określanej „najlepszą”. Brak stałych grup zajęciowych oraz liczebność tych grup, które powstają co semestr skutkują brakiem jakiejkolwiek relacji na linii wykładowca-student, co znowu nasila poczucie hierarchiczności i powoduje stałe zwiększanie się dystansu. Jest to problem, na który zwracana jest szczególna uwaga w krajach zachodnich (pisał o tym Joseph Pomianowski w tym artykule o Yale Law School). Jest to jednak koszt, który trzeba ponieść na rzecz tej elastyczności wyboru zajęć i wykładowców oraz indywidualnego planu zajęć. W końcu nie ma nic za darmo.
Bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie ludzie. Spodziewałam się, że na uczelni ekonomicznej poznam jedynie nudnych sztywniaków w garniturach, których największym marzeniem jest fotel prezesa w wielkiej czwórce. Okazało się to bardzo błędne, takich osób jest naprawdę niewiele (ale są!). Większość to ambitni i interesujący ludzie o przeróżnych zainteresowaniach i celach, z którymi można się razem pouczyć do sesji, porozmawiać o sensie życia, wyjechać na wolontariat do egzotycznego kraju czy zwyczajnie poimprezować.
SGH nie dla wszystkich
Niestety nie znam realiów innych uczelni ekonomicznych, czy to polskich czy zagranicznych, więc nie jestem w stanie tutaj podać przykładów dla porównania albo zaprezentować alternatywy. To, na co mogę jednak zwrócić uwagę to to, że rozważając tę uczelnię należy pamiętać, że nie jest ona dla każdego i że bez niektórych cech charakteru czy odpowiedniego nastawienia można się bardzo zawieźć.